18-letni chłopak z Łukowa

„8 listopada 1942 r. zabrano mnie wraz z jeszcze stu żydowskimi robotnikami z wodociągu. Zdarzenie to nastąpiło o 4 rano i nikt nie myślał o ucieczce. Załadowano nas do wagonu w kierunku Treblinki. Młodzi mężczyźni z naszego wagonu wyłamali drzwi i pojedynczo wyskakiwali. Choć wiele opowiada się o wyskakiwaniu z wagonów, to bardzo niewiele wiadomo o śmiertelnym niebezpieczeństwie i tysiącach komplikacji podczas skakania. Za setką szczęśliwców, którym udało się wyskoczyć bez szwanku, stoją tysiące rannych, zabitych, z pękniętymi czaszkami, ze złamanymi kończynami, dla których nie było już żadnego szpitala, żadnej opieki medycznej, tylko jedna jedyna zbawienna śmierć. Równie wiele niebezpieczeństw czyhało na tych, którzy wyskoczyli, nie odnosząc żadnego uszczerbku.”

Finkelsztajn wyskoczył (oczywiście w biegu) przy wsi Krynka. Straciwszy na chwilę przytomność, szybko do siebie doszedł. Z impetem ściganej zwierzyny puścił się w bieg – byle jak najdalej od linii kolejowej. Banda złożona z 40 miejscowych chłopów w wieku od 20 do 40 lat, uzbrojona w pałki i pręty, łapała każdego, kto nie zachował czujności, i katowała [wielu z nich] na śmierć. Następnie ograbiła go z odzieży i pieniędzy. Około 250 ociekających krwią, skatowanych ludzi spędzono razem. Nasz informator [Finkelsztajn] stracił swoje buty i kurtkę. Chrześcijanie przeszukiwali także pobliski zagajnik – na celu mieli rabunek. Potem zatelefonowali do Łukowa po Bahnpolizei, która szybko przyjechała na miejsce. Wszyscy złapani Żydzi pod eskortą chrześcijan i Bahnpolizei zostali pognani do Łukowa. Ciężko rannych zastrzelono na miejscu. W Łukowie zamknięto wszystkich w więzieniu na posterunku. Do wtorku 11 listopada bezustannie wyprowadzano stamtąd ludzi grupami i rozstrzeliwano na dziedzińcu posterunku. Jak poinformowali […] Finkelsztajna pojmani w Łukowie, w samym mieście złapano setki Żydów, a następnie rozstrzelano ich na tamtejszym cmentarzu żydowskim. Wszyscy zostali skazani na śmierć. Próba ucieczki z transportu zakończyła się tragicznie dla każdego.

We czwartek 11 listopada 1942 r. wszystkich pozostałych złapanych Żydów w liczbie 200 zaprowadzono na cmentarz żydowski. Leżały tam stosami setki jeszcze niepogrzebanych ciał żydowskich mężczyzn, kobiet i dzieci. Cmentarz został obstawiony przez żandarmerię i cała grupa została podzielona po 20 osób. Na rozkaz wachmajstra pierwszych 20 Żydów położyło się na ziemi, uprzednio rozebrawszy się do koszuli. Schupo (policjanci) ustawili się po jednym obok każdej ofiary. Ofiary leżały twarzą do ziemi, zakrywając oczy dłońmi. Każdy szupowiec ustawił się pomiędzy nogami leżącej ofiary, przystawiając pistolet do jej głowy. Następnie po sygnale komendanta: – Aufpassen! Fertig!– naciskał spust. Informator był w drugiej grupie: rozebrał się, położył i tylko czekał na śmierć. Zobojętniały na wszystko, pragnął jedynie, aby egzekucja szybko się zakończyła. Nie wiadomo z jakiej przyczyny, ale strzał tylko osmolił mu głowę. Leżał dalej. Po nim rozstrzelano kolejnych 8 grup. Po zakończeniu egzekucji szupowcy sprawdzili, czy wszystkie ofiary są martwe. Informatora postrzelono ponownie w szyję i ramię. Jak tylko kaci się oddalili, zbiegło się wielu Polaków, żeby rabować odzież i obuwie. […] Finkelsztajn wstał, założył cudze spodnie i buty i dowlókł się do znajomego chrześcijanina. Po 2 tygodniach przybył do Warszawy do swego brata – Muranowska 36, gdzie znajdowały się już jego dwie siostry.

NN, Relacja, [w:] Archiwum Ringelbluma. Generalne Gubernatorstwo. Relacje i dokumenty, oprac. Aleksandra Bańkowska, t. 6, Warszawa 2012, s. 163–164.